poniedziałek, 9 września 2013

Jak zabić czytelnika na 200 stronach, czyli „Zabić Helenę" Sarah Challis

„Zabić Helenę" Sarah Challis sprawi, że zwątpisz w Brytyjczyków


       Trzydziestoletnia Harriet ma dosyć swojego dotychczasowego życia. Jest samotna, nie ma stałej pracy a wzrastająca w niej potrzeba stabilizacji frustruje z dnia na dzień coraz bardziej. Harriet postanawia porzucić dotychczasowe życie w Londynie i osiedla się w małym miasteczku, gdzie znajduje pracę jako nauczycielka gry na skrzypcach. Zmęczona poszukiwaniem mężczyzny na całe życie daje się wplątać w romans z żonatym, starszym od niej mężczyzną. Chociaż bohaterka od początku jet świadoma, że kochanek nie zostawi dla niej żony i czuje się z tym dobrze, to informacja o innej kochance wytrąca ją z równowagi. Planuje jak się pozbyć konkurentki - Heleny.


       Kiedy książka rozpoczyna się słowami: „Od jakiegoś czasu planowałam zbrodnię doskonałą." masz nadzieję na trzymające w napięciu wątki kryminalne. Niestety w „Zabić Helenę" nie znajdziemy ani krzty napięcia. Pisana lekko i zwięźle powieść przelatuje przez umysł zmiatając wszystkie przemyślenia po drodze.

       Jestem młodą, nowoczesną kobietą i w teorii to dla mnie pisana była ta książka. Dlatego z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest po prostu kiepska. Główna bohaterka nie wzbudza cienia sympatii (momentami jest tak głupia, że to ją miałam ochotę zabić), dialogi jak z niskobudżetowej opery mydlanej, a opisy są suche i w najmniejszym stopniu nie pobudzają wyobraźni.

       Wg opisu z okładki  „Zabić Helenę" trafiła na listy bestsellerów w Anglii. Straciłam wiarę w kobiecą literaturę brytyjską. Jeżeli mielibyście kiedyś ochotę zajrzeć do tej książki, nie róbcie tego. Szkoda czasu.
Ta książka, to kolejna pozycja z Serii dla Beaty, po którą sięgnęłam.

poniedziałek, 2 września 2013

Prawdziwa miłość jest nudna, czyli „Miodowy miesiąc" Amy Jenkins


„Miodowy miesiąc" autortwa Amy Jenkins to opowieść o miłości, której się nie dostrzega, o niedocenianiu codzienności i ciągłym poczuciu niedosytu. 



         Honey ma wygodną pracę, wierne przyjaciółki i na umór zakochanego narzeczonego. Można by rzec: życie idealne.Niestety, zawsze coś jej nie odpowiada. Honey cierpi na powszechny wśród współczenych silnych kobiet syndrom „nie dość". Zwłaszcza dotyka to jej narzeczonego. Nawet po ślubie pamięta, że Ed, tak na prawdę jej nigdy nie pociągał. Był nie dość wysoki, nie dość atrakcyjny, nie dość namiętny. 
         Honey trzyma w pamięci wspomnienia „miłości jej życia" - zabójczo przystojnego, tajemniczego Alexa, z którym dawno temu spędziła 1 noc. Los chciał, że podczas podróży poślubnej go spotyka, jej wyobrażenie mężczyzny, który jest całościowo "dość". Niesiona przypływem uczuć ucieka z nim do Meksyku, zostawiając męża podczas miesiąca miodowego.


       Tak po krótce przedstawia się fabuła „Miesiąca miodowego" autorstwa Amy Jenkins. Chociaż sama historia porywająca nie jest, to sposób w jaki pisarka ją przedstawia sprawia, że chętnie ją czytam. Jenkins nadaje powieści humoru pointując zachowania głównej bohaterkami komentarzami frywolnej i wyzwolonej przyjaciółki oraz siostry romantyczki. Na mój gust „Miodowy miesiąc" nadaje się na podkład pod całkiem dobry (ale bez przesady) scenariusz komedii romantycznej.
       Choć od pierwszych stron pałąłąm sympatią do głównej bohaterki (choć jeszcze nie mam 30 lat, rozumiałam jej wątpliwości i światopogląd), w połowie straciłam do niej cierpliwość. Honey stanowi klasyczny przykład osoby nieumiejącej cieszyć się z tego co już ma. Na szczęście dociera do niej, że popełniła błąd i wszystko kończy się happy end'em. Dość niewiarygodnym wręcz. Jednak pamiętajmy, że w powieściach dla kobiet najważniejsze jest szczęśliwe zkończenie, które daje poczucie, że każdy błąd możemy naprawić. 

       „Miodowy miesiąc" Amy Jenkins otwiera listę przeczytanych przez mnie pozycji spośród Serii dla Beaty. Na razie zapowiada się całkiem przyjemnie, chociaż bez literackiego polotu.