poniedziałek, 11 listopada 2013

A po przerwie...

Po dwumiesięcznej przerwie wracam z nowymi przemyśleniami, recenzjami i pomysłami na posty. Mam nadzieję pisać częściej, bo i czytać zamierzam więcej. Będą listy wydawnicze, literatura dla dorosłych i dzieci, wydarzenia ze świata książek i wiele innych atrakcji.

Także przygotujcie się na listopadowy wysyp wpisów :)

poniedziałek, 9 września 2013

Jak zabić czytelnika na 200 stronach, czyli „Zabić Helenę" Sarah Challis

„Zabić Helenę" Sarah Challis sprawi, że zwątpisz w Brytyjczyków


       Trzydziestoletnia Harriet ma dosyć swojego dotychczasowego życia. Jest samotna, nie ma stałej pracy a wzrastająca w niej potrzeba stabilizacji frustruje z dnia na dzień coraz bardziej. Harriet postanawia porzucić dotychczasowe życie w Londynie i osiedla się w małym miasteczku, gdzie znajduje pracę jako nauczycielka gry na skrzypcach. Zmęczona poszukiwaniem mężczyzny na całe życie daje się wplątać w romans z żonatym, starszym od niej mężczyzną. Chociaż bohaterka od początku jet świadoma, że kochanek nie zostawi dla niej żony i czuje się z tym dobrze, to informacja o innej kochance wytrąca ją z równowagi. Planuje jak się pozbyć konkurentki - Heleny.


       Kiedy książka rozpoczyna się słowami: „Od jakiegoś czasu planowałam zbrodnię doskonałą." masz nadzieję na trzymające w napięciu wątki kryminalne. Niestety w „Zabić Helenę" nie znajdziemy ani krzty napięcia. Pisana lekko i zwięźle powieść przelatuje przez umysł zmiatając wszystkie przemyślenia po drodze.

       Jestem młodą, nowoczesną kobietą i w teorii to dla mnie pisana była ta książka. Dlatego z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest po prostu kiepska. Główna bohaterka nie wzbudza cienia sympatii (momentami jest tak głupia, że to ją miałam ochotę zabić), dialogi jak z niskobudżetowej opery mydlanej, a opisy są suche i w najmniejszym stopniu nie pobudzają wyobraźni.

       Wg opisu z okładki  „Zabić Helenę" trafiła na listy bestsellerów w Anglii. Straciłam wiarę w kobiecą literaturę brytyjską. Jeżeli mielibyście kiedyś ochotę zajrzeć do tej książki, nie róbcie tego. Szkoda czasu.
Ta książka, to kolejna pozycja z Serii dla Beaty, po którą sięgnęłam.

poniedziałek, 2 września 2013

Prawdziwa miłość jest nudna, czyli „Miodowy miesiąc" Amy Jenkins


„Miodowy miesiąc" autortwa Amy Jenkins to opowieść o miłości, której się nie dostrzega, o niedocenianiu codzienności i ciągłym poczuciu niedosytu. 



         Honey ma wygodną pracę, wierne przyjaciółki i na umór zakochanego narzeczonego. Można by rzec: życie idealne.Niestety, zawsze coś jej nie odpowiada. Honey cierpi na powszechny wśród współczenych silnych kobiet syndrom „nie dość". Zwłaszcza dotyka to jej narzeczonego. Nawet po ślubie pamięta, że Ed, tak na prawdę jej nigdy nie pociągał. Był nie dość wysoki, nie dość atrakcyjny, nie dość namiętny. 
         Honey trzyma w pamięci wspomnienia „miłości jej życia" - zabójczo przystojnego, tajemniczego Alexa, z którym dawno temu spędziła 1 noc. Los chciał, że podczas podróży poślubnej go spotyka, jej wyobrażenie mężczyzny, który jest całościowo "dość". Niesiona przypływem uczuć ucieka z nim do Meksyku, zostawiając męża podczas miesiąca miodowego.


       Tak po krótce przedstawia się fabuła „Miesiąca miodowego" autorstwa Amy Jenkins. Chociaż sama historia porywająca nie jest, to sposób w jaki pisarka ją przedstawia sprawia, że chętnie ją czytam. Jenkins nadaje powieści humoru pointując zachowania głównej bohaterkami komentarzami frywolnej i wyzwolonej przyjaciółki oraz siostry romantyczki. Na mój gust „Miodowy miesiąc" nadaje się na podkład pod całkiem dobry (ale bez przesady) scenariusz komedii romantycznej.
       Choć od pierwszych stron pałąłąm sympatią do głównej bohaterki (choć jeszcze nie mam 30 lat, rozumiałam jej wątpliwości i światopogląd), w połowie straciłam do niej cierpliwość. Honey stanowi klasyczny przykład osoby nieumiejącej cieszyć się z tego co już ma. Na szczęście dociera do niej, że popełniła błąd i wszystko kończy się happy end'em. Dość niewiarygodnym wręcz. Jednak pamiętajmy, że w powieściach dla kobiet najważniejsze jest szczęśliwe zkończenie, które daje poczucie, że każdy błąd możemy naprawić. 

       „Miodowy miesiąc" Amy Jenkins otwiera listę przeczytanych przez mnie pozycji spośród Serii dla Beaty. Na razie zapowiada się całkiem przyjemnie, chociaż bez literackiego polotu.



sobota, 24 sierpnia 2013

Seria dla Beaty - o trzydziestolatkach na początku XXI wieku


Ostatnimi czasy poszukiwałam lekkiej książki na wakacje. Przeglądając domową biblioteczkę natknęlam się na książkę w różowej okładce z wesołymi obrazkami opatrzoną beztroskim tytułem „Miodowy miesiąc". Pomyślałam: idealna! Traf chciał, że obok na półce zobaczyłam podobną pozycję „Zabić Helenę". I tak odkryłam Serię dla Beaty wydawnictwa Libros.


Seria dla Beaty opiera się na powieściach o współczesnych trzydziestolatkach i ich miłosnych perypetiach. Wydawnictwo postawiło na anglojęzycznych autorów, którzy z humorem (bardziej lub mniej udanym) opisują próby stabilizacji bohaterów. Jedni poszukują stabilizacji finansowej inni uczuciowej a kolejni zwyczajne cichego miejsca do życia.


Muszę przyznać, że odmienność historii i punktów widzenia (w skład serii wchodzą zarówno książki autorstwa kobiet jak i mężczyzn) powoduję, że z ciekawością sięgam po kolejne pozycje z listy.



W skład serii wchodzą:
  • Dziennik szalonej narzeczonej, Wolf Laura
  • Dziewczyna nr 44, Barrowcliffe Mark
  • Mr. Perfect, Howard Linda
  • Przyjaciółki, Sanchez Patrick
  • Świat marzeń zakupoholiczki, Kinsella Sophie

sobota, 17 sierpnia 2013

Serie wydawnicze, czyli jeśli podoba Ci się książka „A" to i „B" powinna


Tak to już jest, że z roku na rok przybywa książek. Po prostu tak jest. Co chwila jakiś mniej lub bardziej utalentowany pisarz przelewa na papier swoje wypociny. Jak się połapać w tej rosnącej liczbie tytułów? Które warte są naszej uwagi?

Wydawnictwa opracowały na to przepis. Serie wydawnicze. Publikują kilka książek w podobnej szacie graficznej, o spójnej tematyce i opatrzą zbiorczą nazwą typu „Literatura w spódnicy", „Bestsellery polskiej fantastyki" czy „z Salamandrą". Jeśli natkniesz się na książkę z serii, spodoba Ci się ona, to zgodnie z zamysłem wydawcy kolejne tomy też przypadną Ci do gustu.

Już nieraz natknęłam się na książki wydane w serii. Jednak jeszcze nigdy żadnej w całości nie przeczytałam. Dlaczego? Być może za wiele książek w tym samym nurcie po prostu mnie nudziło. Teraz jednak zamierzam to zmienić. Będę czytać całe serie ksiażek i tu je opisywać. Mam nadzieję, że plan się powiedzie i choć o jednej serii będę mogła, z czystym sumieniem, wyrazić opinię wiedząc, że poznałam wszystko co ma mi do zaoferowania.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Tysiące liter przeczytanych i drugie tyle w kolejce

 

Lubię czytać.


Czytam książki różne od tych ambitnych przez popularne do całkowicie odmóżdżających. Nie mam humanistycznego wykształcenia, nie jestem zapaloną miłośniczką literatury i doszukiwania się 5. dna w każdej książce, do której zajrzę. Mimo to lubię czytać.

Czasem dla rozrywki, czasem by poczuć dreszczyk emocji, czasem z czystej ciekawości (by odpowiedzieć sobie na pytanie "czemu wszyscy się w tym zaczytują???"). Czytając można pogrążyć się w nowym nieznanym świecie, zapomnieć o otaczającej rzeczywistości. Niekiedy utożsamiam się z bohaterami i widzę swoje życie w innym świetle. I dlatego lubię czytać.

Powiecie, że oglądając film też można się tak poczuć, ale to nie to samo. Oglądanie filmów zawsze było dla mnie bardziej grupowym zajęciem. Z książką jestem sam na sam. Tylko papier i moje myśli.

Zakładam ten blog, ponieważ czasem mam ochotę podzielić się tymi myślami ze światem. Oczywiście nie wszystkimi. Część z nich na zawsze pozostaje tylko moja.